
Tego dnia byliśmy już na Gęsiej Szyi. Jednak, gdy planowaliśmy dzień wcześniej trasę, samo przejście okazało się być dość krótkie – nieco ponad 3 godziny. Trochę mało, jak na tak piękny i dość ciepły dzień. Fajnie by było coś dołożyć.
Postanowiliśmy więc się nie spieszyć. Posiedzieć trochę na Rusinowej Polanie, trochę na Gęsiej Szyi, zwiedzić Wiktorówki, tak, żeby dzień skończyć zachodem słońca na Wielkim Kopieńcu.
Dla mnie będzie to już kolejna tatrzańska góra, na której jeszcze nie miałam okazji być. Zawsze się wydawało, że nisko i w sumie to nie ma tam nic za bardzo ciekawego. No ale zimą, podczas złotej godziny, gdy słońce chyląc się już ku zachodowi w magiczny i niepowtarzalny sposób oświetla okoliczne szczyty, sprawiając, że świat przybiera barwę złocistej pomarańczy, może być tam nie tylko ciekawie, ale i pięknie.
Czerwonym szlakiem z Psiej Trawki na polanę Kopieńcowe Szałasiska
Po dojściu na Psią Trawkę skręcamy w prawo i razem za czerwonym i czarnym oznakowaniem idziemy kilka minut w stronę Brzezin.
Marcin wydaje się być nieco skonsternowany.
-Z tego co pamiętam, to czerwony szlak odbijał od razu na Psiej Trawce w las – oznajmia.
-Jesteś pewien?
-Absolutnie.
-Może to jest jakiś zimowy wariant?
-Możliwe, chodźmy za znakami i zobaczmy.
Po kilku minutach docieramy do kolejnego rozdroża. Prosto do Brzezin, my zaś odbijamy w lewo w stronę Toporowej Cyrhli.
Dopiero jakiś czas później dowiedziałam się, że przebieg szlaku został zmieniony i kiedyś faktycznie prowadził inaczej, wychodząc bezpośrednio na Psią Trawkę.
Dochodzimy zresztą do podobnego wniosku, kiedy idąc już chwilę za czerwonymi znakami, napotykamy tabliczkę wskazującą nowy przebieg trasy.
Sam szlak liczy nieco ponad 3 km, a jego przejście zajmuje około godziny. Idzie się w większości lasem, głównie w dół, choć jest parę nieco stromych, ale bardzo krótkich podejść. Po 30 minutach od odbicia w lewo docieramy na polanę Kopieńcowe Szałasiska, gdzie krzyżują się szlaki.
Nazwa Szałasiska jest ludowa. Wywodzi się z opowiadań mieszkańców, według których w dawnych czasach na polanie stał szałas, który później rozebrano. Po wielu latach wybudowano tam nowy szałas.
Wielki Kopieniec zimą – wejście od polany Kopieńcowe Szałasiska
My przerzucany się teraz na zielony kolor oznaczenia, którym będziemy chcieli dostać się na Polanę Kopieniec.
Wydeptana ścieżką jest tu wyraźnie szersza. Początkowo mnie się łagodnie do góry. Później robi się coraz bardziej stromo. Może nie tak bardzo, jak na Gęsią Szyję z Rusinowej Polany, ale zdążę się nieco zmęczyć.
Po jakichś 20 minutach docieramy do północnego krańca Polany Kopieniec. Znajduje się tu 11 zabytkowych szałasów, które są pamiątką po prężnie rozwijającym się w dawnych latach wypasie owiec.
Można przejść się wzdłuż polany, lub odbić do góry, na szczyt Wielkiego Kopieńca. Z polany prowadzą tam dwie drogi: nieco dłuższy, choć mniej stromy z północnego krańca polany i drugi – krótszy, lecz bardziej stromy z południowego krańca polany. Czasowo podejście do góry w obu przypadkach wynosi około 15 min.
My wybieramy ten dłuższy wariant z północnego krańca polany i po 15 minutach meldujemy się na wierzchołku.

Zdążyliśmy w samą porę. Jeszcze chwila i na niebie zacznie się spektakl. Oprócz nas są tu jeszcze dwie inne osoby, ale po paru minutach zaczynają schodzić. Zostajemy więc sami.



Odczuwalna temperatura nieco spada, choć, dalej jest mi całkiem ciepło. Przed wyjazdem tak strasznie bałam się, że zmarznę, a jest zupełnie na odwrót. Do tej pory jest mi wręcz za gorąco podczas wędrówki.
Niestety, zbiera się coraz więcej chmur. Miało być złociście, a jest szaro… Później jednak niebo pomimo zachmurzenia nabiera nieco koloru.

Słońce raz całkowicie chowa się za kotarą chmur, by po chwili nieśmiało przypominać o swoim istnieniu wyłaniając się i tworząc przy tym niesamowitą scenerię. Jednak jest pięknie!



Przez dłuższą chwilę próbuję aparatem uchwycić piękno, które dzieje się na nasych oczach, potem słońce na dobre chowa się za chmurami. Czekamy trochę czasu, jednak nic więcej się nie dzieje. Chyba pora schodzić.
Zejście przez Dolinę Olczyską do Jaszczurówki
Zerkam w stronę krótszego wariantu zejścia, na południowy kraniec Polany Kopieniec. Trochę stromo, chyba wolę schodzić tak samo. Marcin jednak mówi, że to się tylko takie wydaje.
-Masz raczki dasz se radę. A jak nie, to i tak daleko nie spadniesz, chodź.
Więc idę, początkowo dość ostrożnie, później jednak nabieram więcej zaufania do sprzętu, zejście przestaje być niekomfortowe. Zanim dotrę na polanę, zaczynam bawić się już całkiem dobrze.
Robi się już pomału coraz ciemniej, nie zatrzymujemy się więc na polanie, tylko odbijamy w prawo i idziemy dalej zielonym szlakiem w stronę Olczyskiej Polany.
Schodzimy przez las średnio stromą ścieżką, żeby po 30 min dojść na Polanę Olczyską. Odchodzi stąd żółty szlak w kierunku Nosalowej Przełęczy. My przez kolejne 30 min dalej podążamy zielonym szlakiem przez Dolinę Olczyską. Na parking w Jaszczurówce docieramy już po ciemku. Stąd po kilku minutach oczekiwania zgarnia nas bus w stronę Cyrhli, gdzie mamy kwaterę.
Przydatne informacje
- Wielki Kopieniec to szczyt w reglowej części Tatr wznoszący się na wysokość 1328 m
- Wstęp do TPN-u na chwilę obecną (styczeń 2024) wynosi: bilet normalny – 9 zł, ulgowy – 4,50 zł za dzień
- W Jaszczurówce znajduje się darmowy parking
- Z Polany Kopieniec na szczyt prowadzą 2 warianty: dłuższy i mniej stromy z północnego krańca polany; krótszy, ale bardziej stromy z południowego krańca polany
- Szlak należy do łatwych, choć zimą ścieżka może być dość śliska. Raczki powinny w zupełności wystarczyć
Warianty wejścia na szczyt:
- zielonym szlakiem z Jaszczurówki przez Dolinę Olczyską
- czerwonym, a następnie zielonym szlakiem z Toporowej Cyrhli
- kombinacją czarnego, czerwonego i zielonego szlaku z Brzezin
Piotr Buka
Bardzo dobrze piszesz i równie dobrze fotografujesz .Bardzo przyjemna wirtualna wędrówka po Taterkach. Ile lat temu to było? Będzie ciąg dalszy?
Karolina
Będzie 🙂
Kończę właśnie nowy wpis, pojawi się na dniach.
Ten wyjazd był co prawda już parę lat temu, ale na tyle wpłynął na moje życie, że chciałam go tu opisać. Dzięki za miłe słowa 🙂