
Wspinałam się już od jakiegoś czasu, ale muszę przyznać, że od dawna chciałam spróbować drytoolingu, czyli wspinania w rakach i z czekanami. Tylko jakoś tak nie było za bardzo z kim, bo poza Michałem i Elizą, o których więcej można przeczytać w tym wpisie, nie miałam nikogo, w szczególności w Krakowie, gdzie na co dzień studiuję.
Zbliżały się święta, w Wielki Czwartek miałam jechać do rodziny do Częstochowy. Szefowa jednak zrobiła wolne już w środę. W sam raz, by wybrać się w góry.
Akurat we wtorek wieczorem byłam umówiona z górskimi znajomymi na piwo, Idealnie wręcz, żeby się z kimś na środę zgadać. No tak, tylko jeden nie może, drugi pracuje, trzeci ma dziecko chore… Ktoś inny co prawda może, ale chce pojechać wcześniej do rodziny… No trudno, w takim razie sama poszwędam się gdzieś po Beskidach.
– Karola, napisz do Michała z ProjektyPrzygodowe. On jutro będzie się na Zakrzówku drytoolowo wspinać. Jak się powołasz na mnie, to Michał Cię przygarnie – proponuje Maro, który regularnie się z Michałem wspina.
– Ale ja mam tylko raki koszykowe…
– Oni mają cały sprzęt. A myślisz że w jakich rakach się wspinają? Chcesz to napisz.
W sumie… Wolałabym góry ale, drytool też może być ciekawy. Michała mam od jakiegoś czasu w znajomych na fb. Napisać mogę. Nic nie tracę.
Dość szybko dostaję odpowiedź:
– No jasne, wpadaj 🙂 My mamy wszystko, weź tylko zestaw osobisty. Będziemy o 9 na parkingu od ul. Twardowskiego.
– Ok, będę.
No to chyba umówione. Fajnie będzie spróbować czegoś nowego. Mam nadzieję, że się za bardzo nie skompromituję, bo Michał jest jednak mocny, a ja nie wspinałam się od paru miesięcy.
– No i jak tam? Pisałaś do Michała? – pyta później Maro.
– Tak, jesteśmy już umówieni.
– O, to może i ja do was dołączę – wtrąca Agatka, która też trochę z chłopakami działała. – Jak coś, to do jutra.
Pierwszy drytool na krakowskim Zakrzówku – relacja
Dojazd na Zakrzówek
To piwo nam się delikatnie przeciągnęło. W efekcie w mieszkaniu byłam chwilę przed 3:00. Trochę późno, no ale wszystkim nam się jakoś nie spieszyło do domów. A budzik na 7:00…
Poranek był ciężki, piwo jeszcze szumiało w głowie. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby odpuścić.
„Idź, bo potem będziesz żałować” – powtarzał mi jednak wewnętrzny głos. Był na tyle przekonujący, że w końcu zwlekłam się z łóżka, spakowałam potrzebne rzeczy i już lekko spóźniona wyszłam na tramwaj.
Wysiadam na Kapelance i idę w stronę ulicy Twardowskiego. Tempo dość szybkie, więc udało mi się niemal nadgonić stracony czas. Nagle z jednej z bocznych uliczek wychodzi chłopak. Duży plecak, do niego przytroczone wysokogórskie buty i czekany. Pewnie ktoś z naszej ekipy.
Jakież on miał tempo! Bez skutku próbuję go dogonić, żeby zagadać. Na parking ostatecznie docieram chwilę po nim. Wszyscy już prawie są. Michał przedstawia mi Łukasza oraz Dimę (to jego tak goniłam w drodze tutaj). Będzie jeszcze Agatka, ale ona chwilę się spóźni.
Niski Mur
Dociera i nasza Agatka, teraz już wszyscy wspólnie przechodzimy pod skałę. Będziemy działać na Niskim Murze – jednym z trzech sektorów drytoolowych na Zakrzówku oferującym szeroki zakres możliwości.
– Tylko ja to tak raczej na wędkę. Pierwszy raz będę się wspinać w ten sposób – mówię lekko zdenerwowana do Michała.
– Nie no, co Ty, tu nikt nie ma psychy, żeby prowadzić na drytoolu, za duże ryzyko. Nic się nie stresuj, ma być fajna zabawa przede wszystkim – słyszę w odpowiedzi.
Teraz tylko zawiesić wędkę. Mamy 2 liny, Michał z Łukaszem zgłaszają się na ochotników, by coś poprowadzić i zostawić nam u góry linę.

Zawieszone dwie wędki, można próbować. Tylko jakoś nikt nie chce iść pierwszy. W końcu Dima idzie próbować swoich sił. Trochę czasu tam spędza. Coś tam rzeźbi w skale, miauczy, że trudna ta droga i nie podoba mu się. Wreszcie jakoś wymęczył całość.



W międzyczasie Łukasz próbuje swoich sił na jednej z dróg obok. Idzie mu chyba nieco sprawniej, droga zresztą wygląda na łatwiejszą niż ta płyta, na której walczył Dima. Widać jednak, że za darmo wcale nie jest.






Ja się już w sumie nie mogę doczekać. Zawsze wydawało mi się, że drytooling jest łatwiejszy od zwykłego wspinania. Przecież mając czekany w rękach zawsze mam dobre chwyty i mogę sobie na nich wisieć (ach, jakże byłam w błędzie).
Już po pierwszych paru metrach okazuje się, że to nie jest takie proste. Raki się ześlizgują, dziaby na klamach nawet trzymają, natomiast ręce… Ręce nadzwyczajnie szybko się pompują. Już po kilku metrach jestem zmuszona brać blok.

Takich bloków na całej drodze było sporo. Już w połowie moje ręce miały ewidentnie dość. Uparłam się jednak, że przejdę całą drogę i udało się. A ja myślałam, że to będzie łatwe… W życiu bym nie pomyślała, że ten sport jest tak siłowy (prawdopodobnie brak techniki też swoje zrobił 😉 )





Agatka ma równie ciężko, co ja. Ten sam problem – brak siły w rękach, słaba technika. Ale walczy dzielnie powoli nabierając wysokości.


Przenoszę się teraz na drogę obok, za M5+. Łatwo nie będzie, ale przecież nie może być za darmo. Szybko pożałowałam swojej decyzji, ale przecież bez walki się nie poddam. Przynajmniej jest krótsza, więc powoli, z blokami jakoś się przemieszczam.

Mam nawet od Michała krótki filmik:
Na dobicie wstawiłam się jeszcze w tę samą drogę co na początku. Tu już jednak ręce odmawiały posłuszeństwa. Więcej było wiszenia niż wspinania. Ale zawsze to jakiś trening. Ważne, że atmosfera, towarzystwo i rozmowy wyborne 😀


Przez ten czas ekipa zaczęła się wykruszać. Dima musiał iść do pracy. Michał jeszcze chwilę pokibicował Łukaszowi, który postanowił zawalczyć na nieco trudniejszej drodze, po czym również pojechał. Zostaliśmy w trójkę.


Mieliśmy się w sumie już zbierać, ale Agatce również zamarzyła się ta droga na dobicie. Mi się w sumie nie spieszyło, więc zostałam dla towarzystwa i co jakiś czas próbowałam uchwycić jej zmagania w kadrze. Wyszło chyba całkiem nieźle.




Agatka wymęczyła drogę, nikomu już z nas nie chce się nic więcej próbować. Wracamy więc wspólnie na parking rozmawiając trochę o wspinaniu. Później każdy rozchodzi się w swoją stronę.
Drytooling na Zakrzówku w Krakowie – przydatne informacje
Krakowski Zakrzówek
- Zakrzówek to dawny kamieniołom wapienia, który został zalany wodą po zakończeniu eksploatacji w 1990 r. Powstały w ten sposób zbiornik wodny, otoczony klifami, jest obecnie jednym z najpiękniejszych miejsc rekreacyjnych w mieście
- Dzięki złożom wapienia woda ma piękny, turkusowy odcień
- Powierzchnia parku wraz z terenami przyległymi wynosi około 100 ha
- Na tafli zalewu wybudowano 5 basenów o głębokości od 40 cm do ponad 3 m
- W ramach modernizacji parku powstały tu również ścieżki biegowe i rowerowe
- Tereny wokół Zakrzówka są idealne do piknikowania, odpoczynku na łonie natury i podziwiania pięknych widoków
- Otoczenie Zakrzówka to doskonałe miejsce na spacery i krótkie wędrówki. Znajdują się tu malownicze ścieżki prowadzące przez tereny zielone i wzdłuż brzegów zbiornika oraz szlaki turystyczne
- W sąsiedztwie zalewu znajdują się grupy skałek nazywane Skałkami Twardowskiego, które zostały udostępnione i przygotowane do wspinania
Drytooling
- Zakrzówek to bardzo popularny rejon drytoolowy ze względu na sporą liczbę dróg o trudnościach zarówno dla początkujących, jak i średniozaawansowanych
- Do dyspozycji mamy 3 sektory – Niski Mur, Wysoki Mur oraz Trytool
- Na Niskim Murze skupia się większość ruchu, chwyty i stopnie są dobrze wyrobione, a wyceny dróg także nieco łatwiejsze niż na sąsiednim Wysokim Murze oraz mało znanym Trytoolu
- Większość dróg jest dość komfortowo obita
- Rejon jest niestety dość kruchy, trzeba uważać na spadające kamienie
- Do wspinania na Niskim Murze wystarczy 40 m liny. Na Wysoki Mur będziemy potrzebować 60 m i około 15 ekspresów
Topo
Topo oraz parę innych informacji można znaleźć klikając tutaj.
Jak dojechać na Zakrzówek?
- Linie autobusowe: 101, 112, 162, 194, 219, 578
- Linie tramwajowe: 11, 17, 18, 22, 52
Najlepiej wysiąść na jednym z czterech przystanków:
- Norymberska
- Kapelanka
- Grota-Roweckiego
- Park „Skały Twardowskiego”
Możliwy jest również dojazd samochodem. Przy wejściu do parku od ul. Twardowskiego znajduje się darmowy parking.
Współrzędne parkingu: 50.0411, 19.9181
Dodaj komentarz