
Po powrocie z zimowej wyprawy na Felikhorn nie umiałam dojść do siebie. Pod kątem fizycznym było całkiem nieźle. Myślami byłam jednak cały czas gdzieś wysoko, na ośnieżonych alpejskich graniach. Nie umiałam sobie znaleźć miejsca i jedynie wyjazdy w Tatry stanowiły pewne ukojenie.